czwartek, 21 marca 2013

Relacja z koncertu, vol. 1.


Wieczorna szarówka początku marca. Wilgotna mgła osiada na grupce przechodniów niecierpliwie czekających na zielone światło pod krakowskim Uniwersytetem Rolniczym. Przechodząc wśród nich na drugą stronę ulicy widzę, jak grupa dziewczyn zaczepia młodego chłopaka pytając „Wiesz może, gdzie tu jest klub Arka?”. Nieznajomy wskazuje im budynek na wprost, przed którym kilkanaście osób spaceruje w te i z powrotem, prowadząc w gęstych oparach papierosowych ożywione rozmowy telefoniczne z przyjaciółmi.
„Co tam się dzieje?” – dopytuje się nieznajomy, kiedy dziewczyny odwracają się, by odejść w stronę klubu. „Darmowy koncert jest.”- odpowiadają nie zwalniając tempa. „W sobotę? Za darmo? Kto tak robi?” – krzyczy za nimi student, niedowierzający takiej ilości szczęścia (dziewczyny + koncert + oszczędność na wejściówce) naraz. Słysząc ten natłok pytań jedna z dziewczyn przystaje, odwraca się i w odpowiedzi rzuca chłopakowi jedno krótkie słowo: „Setareth.”.

Wejście do Arki przypomina odrobinę narciarski slalom. Wszędzie krążą fani czekający na magiczny moment zgaszenia świateł na sali, gdzie za chwilę zagra Setareth, krakowski zespół reprezentujący nurt metalu progresywnego. Coraz głośniejsze rozmowy w stojących pod ścianami korytarza grupkach zdradzają wzmagające się napięcie i ciekawość – jaki będzie ten koncert? Z pewnością wyjątkowy, co do tego nikt nie ma wątpliwości: „Sedno jego unikalności to wynik potrójnego debiutu: Moniki Boroni jako wokalistki Setareth, premierowego zaprezentowania wszystkich utworów z najnowszej EP zespołu, zatytułowanej „Preludes” oraz pionierskiej inicjatywy podjętej przez Porozumienie RAZEM KULTURA!, polegającej na organizacji i promocji całego...” – gasnące na sali oświetlenie przerywa ostatnie wyjaśnienia przedstawicieli Porozumienia RAZEM KULTURA!, prowadzone w zatłoczonym korytarzu. Kolejne grupy fanów Setareth opuszczają wygodne loże i zajmują miejsca na sali. Ci niepewni siadają dookoła na schodach, większość jednak podchodzi pod scenę, żeby jak najlepiej usłyszeć i jak najwyraźniej zobaczyć to, co zacznie się już za 3... cichną ostatnie pogawędki, kiedy kobiecy głos oficjalnym powitaniem rozpoczyna koncert, 2... wśród żeńskiej części publiczności słychać wyraźne ożywienie – to mężczyźni Setareth w świetle reflektorów wkraczają na scenę, 1... z kłębów dymu, otoczona pierwszymi tego wieczoru dźwiękami muzyki, wyłania się Dziewczyna Wulkan o zjawiskowych włosach, ujmująca w dłonie mikrofon, by po raz pierwszy zaśpiewać na dużej scenie dla fanów Setareth... TERAZ!

Ponad godzinny koncert rozpoczyna się utworem „Walkaway” z płyty „Dark River of Thoughts”. Choć artyści od pierwszych chwil dają z siebie okrągłe 100%, początkowa aktywność publiczności ogranicza się jedynie do przenoszenia ciężaru ciała z nogi prawej na lewą w rytm granych piosenek, wystukiwany tu i ówdzie na trzymanych w rękach butelkach po piwie. Atmosfera wkrótce ociepla się za sprawą odśpiewania przez Monikę pozostałych kawałków ze wspomnianej kompilacji głosem tak świeżym i mocnym, że nawet akustyk nie jest w stanie go okiełznać. Ożywienie na sali wzmaga się jeszcze bardziej, kiedy swoje pięć minut dostają perkusista zespołu Łukasz Migacz oraz basista Marcin Szczurek. Ich muzyczna improwizacja sprawia, że najbardziej sceptyczni z przybyłych, dotychczas spędzający koncert na schodach w kącie sali, podrywają się ze swoich miejsc i dołączają do skaczącej tuż pod sceną grupy studentów z Porozumienia RAZEM KULTURA!.
Po drodze (z kąta sali pod scenę) kilkoro ze wspomnianych sceptyków ze zdziwieniem zauważa, że nie gorzej od rozentuzjazmowanych żaków bawią się wykładowcy z Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa UJ, zaproszeni na koncert przez studentów tej jednostki, aktywnie działających w Porozumieniu RAZEM KULTURA!. Spotykani na co dzień na uczelnianych korytarzach doktorzy i profesorowie, za sprawą Setareth przedzierzgnęli się na moment w fanów progmetalu, miarowo przytupujących czarnym obcasem w takt granych utworów i ochoczo nagradzających zespół brawami.
Kumulację oklasków przynosi druga część koncertu, podczas której ma miejsce premierowe wykonanie wszystkich utworów z najnowszej EP zespołu, w tym: „Twilight Of Souls”, „Sights of Past”, „Deathly Rhyme” oraz „Machine Man”. Każdy z nich zostaje bardzo ciepło przyjęty przez krakowską publiczność, nieprzerwanie okazującą żywiołowość godną koncertu progmetalowego. Nieoczekiwana zapowiedź wokalistki, że występ dobiega końca, wzbudza wśród fanów ducha oporu, przejawiającego się w nieugięcie skandowanym zdaniu: „Jeszcze dziesięć, jeszcze dziesięć!”. Nadzieje nie zostają zawiedzione – Setareth ponownie wychodzi na scenę, by zagrać po raz ostatni tego wieczoru i rozdać kilka EPek szczęśliwcom, którzy jako pierwsi zdeklasują konkurencję w wyścigu po te unikaty. Ostatnie słowa zespołu, będące podziękowaniem dla wszystkich, którzy przyczynili się do organizacji koncertu, giną w szumie wywołanym przez domagającą się kolejnego bisu publiczność. Tym razem jednak zespół znika za kulisami na dobre, a coraz ciszej skandujących studentów zagłuszają kolejne grupy fanów szturmujące wyjście z sali. Wśród nich przeciskają się też znajome dziewczyny, które wcześniej miały problem z lokalizacją klubu, dzieląc się na gorąco wrażeniami z koncertu: „Dla mnie – zajebioza! No po prostu...szalałam! Niby było bardziej kameralnie, niż przewidywał facebook, ale i tak się wybawiłam, jak...jak.. jak nie wiem co! Poważnie!”. Kilka osób dookoła uśmiecha się, słysząc tak szczere wyznania. Jest wśród nich mężczyzna na oko sześćdziesięcioletni. Po cichu mówi do siebie: „Ja też”.






Tekst: Ania Pieczka
Foto: Ewa Zakorczmenna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz