Wieczorna szarówka początku marca. Wilgotna mgła osiada na grupce przechodniów niecierpliwie czekających na zielone światło pod krakowskim Uniwersytetem Rolniczym. Przechodząc wśród nich na drugą stronę ulicy widzę, jak grupa dziewczyn zaczepia młodego chłopaka pytając „Wiesz może, gdzie tu jest klub Arka?”. Nieznajomy wskazuje im budynek na wprost, przed którym kilkanaście osób spaceruje w te i z powrotem, prowadząc w gęstych oparach papierosowych ożywione rozmowy telefoniczne z przyjaciółmi.
„Co tam się dzieje?”
– dopytuje się nieznajomy, kiedy dziewczyny odwracają się, by odejść w stronę
klubu. „Darmowy koncert jest.”- odpowiadają nie zwalniając tempa. „W sobotę? Za
darmo? Kto tak robi?” – krzyczy za nimi student, niedowierzający takiej ilości
szczęścia (dziewczyny + koncert + oszczędność na wejściówce) naraz. Słysząc ten
natłok pytań jedna z dziewczyn przystaje, odwraca się i w odpowiedzi rzuca
chłopakowi jedno krótkie słowo: „Setareth.”.
Wejście do
Arki przypomina odrobinę narciarski slalom. Wszędzie krążą fani czekający na
magiczny moment zgaszenia świateł na sali, gdzie za chwilę zagra Setareth,
krakowski zespół reprezentujący nurt metalu progresywnego. Coraz głośniejsze
rozmowy w stojących pod ścianami korytarza grupkach zdradzają wzmagające się
napięcie i ciekawość – jaki będzie ten koncert? Z pewnością wyjątkowy, co do
tego nikt nie ma wątpliwości: „Sedno jego unikalności to wynik potrójnego
debiutu: Moniki Boroni jako wokalistki Setareth, premierowego zaprezentowania
wszystkich utworów z najnowszej EP zespołu,
zatytułowanej „Preludes” oraz pionierskiej inicjatywy podjętej przez
Porozumienie RAZEM KULTURA!, polegającej na organizacji i promocji całego...” –
gasnące na sali oświetlenie przerywa ostatnie wyjaśnienia przedstawicieli
Porozumienia RAZEM KULTURA!, prowadzone w zatłoczonym korytarzu. Kolejne grupy
fanów Setareth opuszczają wygodne loże i zajmują miejsca na sali. Ci niepewni
siadają dookoła na schodach, większość jednak podchodzi pod scenę, żeby jak
najlepiej usłyszeć i jak najwyraźniej zobaczyć to, co zacznie się już za 3... cichną
ostatnie pogawędki, kiedy kobiecy głos oficjalnym powitaniem rozpoczyna koncert,
2... wśród żeńskiej części publiczności słychać wyraźne ożywienie – to mężczyźni
Setareth w świetle reflektorów wkraczają na scenę, 1... z kłębów dymu,
otoczona pierwszymi tego wieczoru dźwiękami muzyki, wyłania się Dziewczyna
Wulkan o zjawiskowych włosach, ujmująca w dłonie mikrofon, by po raz pierwszy
zaśpiewać na dużej scenie dla fanów Setareth... TERAZ!
Ponad godzinny
koncert rozpoczyna się utworem „Walkaway” z płyty „Dark River of Thoughts”.
Choć artyści od pierwszych chwil dają z siebie okrągłe 100%, początkowa
aktywność publiczności ogranicza się jedynie do przenoszenia ciężaru ciała z
nogi prawej na lewą w rytm granych piosenek, wystukiwany tu i ówdzie na
trzymanych w rękach butelkach po piwie. Atmosfera wkrótce ociepla się za sprawą
odśpiewania przez Monikę pozostałych kawałków ze wspomnianej kompilacji głosem
tak świeżym i mocnym, że nawet akustyk nie jest w stanie go okiełznać.
Ożywienie na sali wzmaga się jeszcze bardziej, kiedy swoje pięć minut dostają
perkusista zespołu Łukasz Migacz oraz basista Marcin Szczurek. Ich muzyczna
improwizacja sprawia, że najbardziej sceptyczni z przybyłych, dotychczas
spędzający koncert na schodach w kącie sali, podrywają się ze swoich miejsc i
dołączają do skaczącej tuż pod sceną grupy studentów z Porozumienia RAZEM
KULTURA!.
Po drodze (z
kąta sali pod scenę) kilkoro ze wspomnianych sceptyków ze zdziwieniem zauważa,
że nie gorzej od rozentuzjazmowanych żaków bawią się wykładowcy z Instytutu
Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa UJ, zaproszeni na koncert przez
studentów tej jednostki, aktywnie działających w Porozumieniu RAZEM KULTURA!. Spotykani
na co dzień na uczelnianych korytarzach doktorzy i profesorowie, za sprawą
Setareth przedzierzgnęli się na moment w fanów progmetalu, miarowo
przytupujących czarnym obcasem w takt granych utworów i ochoczo nagradzających
zespół brawami.
Kumulację
oklasków przynosi druga część koncertu, podczas której ma miejsce premierowe
wykonanie wszystkich utworów z najnowszej EP zespołu, w tym: „Twilight Of Souls”,
„Sights of Past”, „Deathly Rhyme” oraz „Machine Man”. Każdy z nich zostaje
bardzo ciepło przyjęty przez krakowską publiczność, nieprzerwanie okazującą żywiołowość
godną koncertu progmetalowego. Nieoczekiwana zapowiedź wokalistki, że występ
dobiega końca, wzbudza wśród fanów ducha oporu, przejawiającego się w nieugięcie
skandowanym zdaniu: „Jeszcze dziesięć, jeszcze dziesięć!”. Nadzieje nie zostają
zawiedzione – Setareth ponownie wychodzi na scenę, by zagrać po raz ostatni
tego wieczoru i rozdać kilka EPek szczęśliwcom, którzy jako pierwsi zdeklasują
konkurencję w wyścigu po te unikaty. Ostatnie słowa zespołu, będące podziękowaniem
dla wszystkich, którzy przyczynili się do organizacji koncertu, giną w szumie
wywołanym przez domagającą się kolejnego bisu publiczność. Tym razem jednak
zespół znika za kulisami na dobre, a coraz ciszej skandujących studentów
zagłuszają kolejne grupy fanów szturmujące wyjście z sali. Wśród nich
przeciskają się też znajome dziewczyny, które wcześniej miały problem z
lokalizacją klubu, dzieląc się na gorąco wrażeniami z koncertu: „Dla mnie –
zajebioza! No po prostu...szalałam! Niby było bardziej kameralnie, niż
przewidywał facebook, ale i tak się wybawiłam, jak...jak.. jak nie wiem co!
Poważnie!”. Kilka osób dookoła uśmiecha się, słysząc tak szczere wyznania. Jest
wśród nich mężczyzna na oko sześćdziesięcioletni. Po cichu mówi do siebie: „Ja
też”.
Tekst: Ania Pieczka
Foto: Ewa Zakorczmenna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz